Dominika Bytniewska

Afrodyzjaki

Już wieki temu, kiedy człowiek odczuł, że seks może sprawiać niebywałą przyjemność zaczął poszukiwać metod i środków, które pozwoliłyby mu intensywniej i dłużej przeżywać piękno intymnych doznań. Na przestrzeni minionych stuleci wymyślono niezliczoną ilość specyfików, ziół, napojów, powstało mnóstwo dziwnych opowieści o tajemniczych i stymulujących miksturach. W obecnych czasach, pełnych napięć i stresów, kiedy większość ludzi coraz częściej cierpi na zaburzenia libido, można byłoby na afrodyzjakach zrobić niezły interes. Pod warunkiem jednak, że istnieją one naprawdę.

Afrodyzjaki

Jest 24 sierpnia, 1984r. W znanym i renomowanym czasopiśmie "Science" ukazuje się dość kontrowersyjna, ale zarazem optymistyczna publikacja dr J. Davidsona i jego współpracowników z uniwersytetu w Stanford. W swoim artykule opisują oni krystaliczny alkaloid - johimbinę - otrzymywany z afrykańskiego drzewa, który po podaniu powoduje u zwierząt prawdziwą eksplozję zachowań seksualnych, nawet u tych które dotąd bierne podchodziły do igraszek miłosnych. Niesamowite! Jeżeli jest to prawda to...

Ponieważ doniesień takich nie należy bagatelizować, naukowcy całkiem poważnie podeszli do sprawy. Niebawem nadszedł czas eksperymentów na ludziach. Świat wstrzymał oddech... Jedno z badań wykazało, że johimbina przyjmowana przez kilka tygodni roznieciła 6 na 23 pacjentów. Cóż, wynik ten raczej nie napawał dużym optymizmem. Davidson i jego zespół naukowy próbował również w swoich badaniach wykorzystać cierpiących na impotencję cukrzyków. Jednak i w tym przypadku wyniki nie okazały się zbyt rewelacyjne. Żaden z pacjentów nie doznał erupcji seksualnej, a większość z nich musiała się trochę pomęczyć z niezbyt miłymi dolegliwościami jak mdłości, skoki ciśnienia, rozdrażnienie, pocenie i łzawienie. Davidson tak skomentował wówczas swoje wyniki:  johimbina ułatwia erekcję, jednakże pacjenci czuli się tak fatalnie, że nie wiedzieli co potem robić". Środek ten sprzyja rozszerzaniu naczyń krwionośnych, poprawia przepływ krwi i sprzyja lepszemu ukrwieniu członka - tym samym zwiększa zdolność jego erekcji. Chociaż stosowany jest w niektórych przypadkach impotencji i zaburzeń libido nie można go jednak uznać za cudowny lek na łóżkowe kłopoty. Bardzo niebezpieczna okazać się może johimbina kupowana w sex-shopach czy sprzedaży wysyłkowej, która w domieszce często zawiera strychninę - substancję uważaną również za potencjalny afrodyzjak. Strychnina to alkaloid z nasion Strychnos pobudzający ośrodki seksualne w rdzeniu kręgowym i zwiększający pobudliwość nerwów czuciowych. Niestety, zbyt duże dawki tej substancji mogą okazać się dla organizmu nawet śmiertelne.

Na seks trzeba mieć ochotę

Opowieści, o środkach które można wrzucić do kawy koleżance w pracy i patrzeć jak eksploduje niepohamowanym uczuciem seksualnego pożądania, to jedynie nieposkromione marzenia i fantazje. Ktoś kto zdołałby wymyślić coś takiego zapewne w przeciągu tygodnia stałby się najbogatszym człowiekiem świata. Pożądanie seksualne wiąże się ze skomplikowaną grą specjalnych neuroprzekaźników w mózgu. Niektóre z nich, jak np. dopamina gwałtownie je wzniecają, inne z kolei jak serotonina osłabiają. Potwierdził to, jak to zwykle w nauce bywa zupełny przypadek. Otóż, gdy kilkanaście lat temu osobom chorym na Parkinsona zaczęto podawać lek o nazwie L-dopa, pojawił się u nich dość dziwny, ale zapewne przyjemny efekt uboczny - wzrost popędu seksualnego. Lek ten przemieniał się w mózgu w dopaminę - neuroprzekaźnik pobudzający tzw. "ośrodek przyjemności" i zwiększający aktywność seksualną. Zaczęto się więc zastanawiać czy nie szło by go użyć również jako afrodyzjaku? Niestety, okazało się, że towarzyszące przyjmowaniu L-dopy objawy uwidaczniały się tylko u osób które cierpią na niedobór dopaminy, jak osoby chore na Parkinsona, i poza tym nie utrzymują się zbyt długo. Ale nie da się ukryć, że odkrycia te dały wiele do myślenia. Wiadomo już było, że dopamina wydzielana w mózgu może nas trochę rozochocić. Potwierdził to swojego czasu również antydepresyjny lek - bupropion, który wzmagał aktywację dopaminy, hamując jednocześnie wydzielania prolaktyny - przekaźnika. zmniejszającego zainteresowanie seksem. Lek ten, jak się okazało nie tylko poprawiał samopoczucie, ale także wzmagał pożądanie. Niestety, niebawem wyszło na jaw że specyfik ten mógł także powodować poważne ataki padaczki, więc szybko się z niego wycofano.

O tym, że gra neuroprzekaźników w mózgu wpływa na pociąg seksualny przekonały się na własnej skórze miliony Amerykanów, którzy na pokonanie codziennego stresu zaczęli przyjmować okrzyknięty cudem medycyny antydepresyjny lek - Prozac. Specyfik ten powodował wzrost ilości serotoniny w mózgu - przekaźnika, który powodował uspokojenie, ale niestety u wielu stal się także przyczyną poważnych zaburzeń w sferze seksu.

Nauce więc nadal trudno uporać się z ludzkim mózgiem. Pobudzanie wydzielania niektórych substancji w organizmie może w jednym przypadku okazywać się pomocne, w innym natomiast zgubne. Najwidoczniej musimy pozostawić to naturze. Sztucznie wtłaczane do mózgu substancje z pewnością nie są w stanie przekonać nas do kochania się z kimś na kogo w ogóle nie mamy ochoty, ale na pewno ktoś zmysłowy jest w stanie rozbudzić nasze komórki mózgowe tak by tryskały własnymi, pełnymi pożądania neuroprzekaźnikami.

A co z popularną "muszką hiszpańską"?

Ten owiany od lat tajemniczy afrodyzjak, który możemy nabyć w każdym ulicznym sex-shopie to nie mucha, ale mały zielony żuczek zamieszkujący okolice Morza Śródziemnego i tereny Bliskiego Wschodu. Od pewnego czasu owad ten nie ma łatwego życia. Wciąż musi się wystrzegać prześladowanych erotycznymi fantazjami łowców. Gdy uda się go już schwytać i zabić, to następnie suszy się go, miele na proszek i przerabia na tabletki, które wrzuca się znajomym do drinka. Jak się okazuje proszek z tego owada zawiera substancję zwaną kantarydyną, która pobudza zakończenia nerwów błony śluzowej układu moczowo-płciowego. Niestety jest to substancja silnie drażniąca, która przechodzi przez układ moczowy w stanie niezmienionym, wywołując po drodze odczyny zapalne i prowadząc do bolesnych erekcji członka u mężczyzn i obrzmienia narządów rodnych u kobiet. Już dawka 3 miligram okazuje się toksyczna, a powyżej 30mg może okazać się tragiczna. Stosowanie muszki hiszpańskiej mogą więc rozważać jedynie sadyści.

Seks po drinku

Czy alkohol roznieca pożądanie? Być może, ale na dłuższą metę nie wiele z niego korzyści. Bez wątpienia dodaje odwagi i pewności siebie, redukuje napięcie i rozluźnia, może więc być niezłym paliwem dla nieśmiałych. Niestety po przekroczeniu określonej dawki staje się dość kłopotliwy. Okazuje się, że rosnące początkowo pożądanie nagle słabnie, zaczynają się problemy z odczuwaniem cielesnych doznań i orgazmem. U panów dochodzi do kłopotów z erekcją, u pań z nawilżeniem pochwy. Nadużywanie alkoholu zmniejsza u mężczyzn ilość produkowanej spermy i wydzielanie testosteronu - hormonu najsilniej wpływającego na popęd płciowy. Może także grozić bezpłodnością i zwłóknieniem jąder. Tak więc wódka tylko na początku sprawia, że krew krąży szybciej, po chwili popęd i sprawność opada i nadchodzi seksualna niemoc.

Marycha i koka

Chociaż marihuana i kokaina należą do środków zabronionych, to jednak coraz częściej goszczą na różnego typu imprezach. Zwolennicy zażywania marihuany twierdzą, że pozwala ona głębiej i intensywniej przeżyć niektóre doznania, szczególnie te związane z seksem. Pewne składniki zawarte w tym narkotyku powodują nagły wzrost wydzielania testosteronu i pozwalają utrzymać jego podwyższony poziom we krwi przez dłuższy czas. Niestety zbyt duże dawki mogą wywołać efekt z goła odwrotny, w konsekwencji czego może dojść do wyraźnego obniżenia zdolności seksualnych.

Trochę inaczej ma się sprawa z kokainą i amfetaminą. W odróżnieniu od marihuany środki te działają silnie pobudzająco i w niewielkich ilościach wzmagają pożądanie seksualne. Kokaina zwiększa wydzielanie w mózgu zarówno dopaminy jak i noradrenaliny - przekaźników silnie uprzyjemniających doznania erotyczne, natomiast amfetamina oddala zmęczenie, działa euforyzująco i wpływa na popęd płciowy. Niestety, zbyt częste przyjmowanie tych narkotyków prowadzi nie tylko do uzależnienia, ale także do silnego rozregulowania prawidłowych czynności mózgowych, co może czego może doprowadzić do silnych zaburzeń seksualnych z impotencją włącznie.

Żywność afrodyzyjna

O wzmagającym podniecenie, działaniu niektórych potraw wiedziano już przed tysiącami lat. W obecnych czasach, dzięki nabytej wiedzy potrafimy bardziej wnikliwie ocenić ich przydatność. Wpływ diety na aktywność seksualną ma szczególne znaczenie u mężczyzn. Jak się okazuje, u panów prowadzących dość aktywne życie erotyczne dochodzi do utraty ważnych składników w organizmie, które skrupulatnie wypada uzupełniać by sprostać dalszym wyzwaniom. Aby właściwie zadbać o kondycję narządów płciowych, panowie powinni przede wszystkim zwrócić uwagę na odpowiednią ilość cynku i selenu w diecie. Pierwszy ze składników w znacznych ilościach gromadzony jest w męskich gruczołach płciowych (ponad połowa całej zawartości w organizmie) i w dużym stopniu decyduje o ich wydolności. Do wyraźnych strat selenu dochodzi podczas wytrysku nasienia, dlatego co niektórzy muszą skrupulatnie uważać by się nie nabawić poważnego deficytu tego składnika.

Cynk występuje w dużej ilości w gruczole krokowym i bierze udział w syntezie hormonu testosteronu, który jak wiemy silnie wpływa na popęd płciowy. Najbogatszym źródłem cynku w diecie są owoce morza, dlatego panie chcące spędzić z mężczyzną czarującą noc, powinny na kolacje przyrządzić smaczne danie z ostryg, krewetek czy homarów, ale równie skuteczna okazać się może potrawa z łososia czy sandacza.

Mężczyźni aktywni seksualnie powinni zwrócić szczególna uwagę na białko w diecie, które dostarcza jeden z najważniejszych aminokwasów - argininę - stanowiący ponad 80% białka płynu nasiennego. Ważnymi składnikami zarówno w diecie mężczyzn jak i kobiet są:

  • mangan - ułatwiający w mózgu produkcję neuroprzekaźnika dopaminy
  • beta-karoten - warunkujący prawidłową syntezę hormonów płciowych
  • witamina E - nie bez znaczenia określana witamina płodnośc

Przy okazji warto zadbać również o dowóz witaminy C oraz witamin grupy B.

Oprócz tradycyjnych potraw zwróćmy uwagę na przyprawy i niektóre zioła, które posiadają udokumentowane właściwości erotyzujące, jak: gałka muszkatołowa, imbir, gorczyca, kurkuma czy dziurawiec. Zawierają one substancje delikatnie drażniące, które nasilają ukrwienie w obrębie narządów płciowych. W niektórych zaś herbatkach, nalewkach czy napojach, gdzie składnikami są guarana, żen-szeń, kulczyba, iboga, lapacho, damiana, znaleźć możemy związki pobudzające układ przywspółczulny w rdzeniu kręgowym odpowiedzialny za prawidłowe odruchy płciowe.

Nie zapominajmy jednak, że najlepszym środkiem wpływającym na udane życie seksualne są systematyczne ćwiczenia fizyczne, dlatego afrodyzjaków szukajmy raczej nie w sex-shopach, ale na terenie najbliższego klubu sportowego.

autor: dr Dariusz Szukała

źródło: Centrum Żywienia i Promocji Zdrowia

Przeczytaj inne porady z tej kategorii

Na zdrowie?

Czerw 25, 2014 Inne

Zbyt częste sięganie po alkohol prowadzi do uzależnienia oraz poważnych problemów zdrowotnych. Spożywanie napojów wyskokowych w nadmiarze wpływa toksycznie na wątrobę, trzustkę oraz koreluje ze ...

czytaj więcej

Urok rumieńców

Czerw 25, 2014 Inne

Nagle robi się gorąco, ręce i kolana zaczynają drżeć, twarz pokrywa rumieniec, serce przyspiesza rytm, skacze ciśnienie krwi. Występuje pot, mdłości i uczucie suchości w ...

czytaj więcej
POKAŻ